Dystrykt 9: Obcy bardziej ludzcy od ludzi

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Wyprodukowany przez Petera Jacksona reżyserski debiut Neilla Blomkampa (znanego wcześniej z krótkich reklam gry Halo) okazał się niespodziewanym późnowakacyjnym hitem w Stanach Zjednoczonych. "Dystrykt 9" to pierwszy od długiego czasu przedstawiciel starego dobrego science-fiction -- film, o którym chce się i warto dyskutować.

Dystrykt 9 czerpie garściami z kultowych filmów o podobnej tematyce. W wielu recenzjach wspominano o inspiracji Muchą Cronenberga, Obcym 2 czy nawet Transformers. Ja jednak oglądając Dystrykt 9 miałem jednoznaczne skojarzenie z... "Bromeland" Pratchetta. Maleńkie nomy, faktycznie znajdujące się na niższym poziomie cywilizacyjnym, uważają tam ludzi za półgłówków, porównywalnych poziomem rozwoju ze szczurami. Dlaczego? Głównie dlatego, że nie rozumieją ich zachowań i tłumaczą je sobie na swój własny nomowy sposób. Tutaj jest podobnie, tylko to ludzie sprowadzeni są do roli naiwnych nomów.

Bo przecież coś, co dla nas wydaje się oczywiste może nie być już tak oczywiste dla przybyszy z kosmosu, kimkolwiek oni są. I niekoniecznie oznacza to wyższość naszej rasy. Przeciwnie! Może być tak, że procesy, które dla nas wydają się naturalne, "tam gdzieś " dawno wyszły już z użytku, zastąpione nowocześniejszymi metodami. Rozwój cywilizacyjny dąży do uproszczenia i specjalizacji. Jasne, że programowanie rakiet jest trudniejsze od rozpylania ognia czy prostego rolnictwa, ale jeśli od tysiącleci nikt o zdrowych zmysłach nie grzebie już w ziemi, aby wyprodukować jedzenie (bo służą do tego np. zaawansowane fabryki przetwarzające surowce naturalne bezpośrednio na żarcie w postaci tabletek), to powrót do epoki kamienia łupanego, jaką wydawać się może obcym cywilizacja ziemska, będzie trudny czy wręcz niemożliwy.

To powyżej to tylko moja fantazja. Nie wiemy czy tak właśnie postrzegają Ziemian przybysze zamknięci w dziewiątym dystrykcie Johannesburga, bo reżyser postanowił nie dzielić się z nami tymi informacjami. Oglądamy więc "krewetki" (czy też "świerszcze"), jak pogardliwie nazwano obcych, oczami ludzi, którym wydaje się tylko, że je rozumieją.

A obcy w filmie Blomkampa są odrażający. Brudni, nieprzyjaźni, żywiący się śmieciami i karmą dla kotów, budzą powszechne obrzydzenie. Mimo że przylecieli na Ziemię statkiem kosmicznym, który to z niewyjaśnionych przyczyn zepsuł się i zawisł nad największym miastem Południowej Afryki (tak, to prawda, UFO po raz pierwszy nie wylądowało ani nad Nowym Jorkiem ani nad Japonią, tylko na przekór wszystkim na czarnym lądzie!), wydają się dzicy, mało rozgarnięci, błądzący gdzieś bez celu... wręcz nieciekawi.

Mieszkańcy Johannesburga, po pierwotnym zainteresowaniu nieznaną cywilizacją, powoli czują się coraz bardziej zmęczeni obecnością "świerszczy" w ich życiu. Najpierw zamykają je więc w specjalnie utworzonym w tym celu getcie, Dystrykcie 9, by następnie, nie mogąc znieść tak bliskiej ich obecności, siłą deportować przybyszów do nowego obozu oddalonego na bezpieczną odległość od miasta i przekazać kontrolę (i władzę) nad nimi prywatnej korporacji.
Urzędnik odpowiedzialny za deportację staje się głównym bohaterem filmu, a my śledzimy jego powolną metamorfozę -- z cynicznego karierowicza, jak reszta pogardzającego smakoszami kociej karmy, przez kontestatora, aż do, w pewnym sensie, sojusznika obcych...

W filmie Blomkampa, oprócz świetnej scenografii i niezłego wyważenia fabuły i sensacji (choć tej drugiej jest, jak na mój gust nieco za wiele), cenię to, że nie wszystko zostało tu dopowiedziane. Wytłumaczenie całej historii od początku do końca mogłoby popsuć zabawę i pozbawiłoby filmu tej ekscytującej aury tajemniczości. Być może sam reżyser nie wie zresztą skąd wzięli się obcy, czy jak dokładnie wytwarzają oni ten cholerny płyn :)

Dystrykt 9 nie jest bynajmniej filmem idealnym. Wątki, szczególnie te socjologiczne, nie zostały mocno rozbudowane, przez co mamy do czynienia bardziej z wciągającym filmem akcji z interesującą fabułą, niż z ambitnym kinem science-fiction (ile jednak powstało dobrych filmów z tego drugiego gatunku? Zaledwie kilka?). Mimo tych wad, wszystkim polecam najnowszą produkcję Jacksona. Szczególnie po zaatakowaniu nas przez Hollywood hitami pokroju Transformers czy G.I. Joe, sporą ulgą sprawi Wam obejrzenie inteligentnego kina akcji z obcymi w tle. Tym bardziej, że w Dystrykcie 9, jak w rzadko którym filmie tego typu, losem obcych naprawdę możemy się przejąć.

Niezwykle zachęcająca rekomendacja. Już nie mogę się doczekać dnia w którym wejdzie na ekrany Polskich kin.

Film jest naprawdę dobry - ma wiele ciekawych elementów niespotykanych w dzisiejszych produkcjach, wartka akcja, dużo do przemyślenia, ale... mimo wszystko film przełomowy nie jest, wszystko to kiedyś już było, czy to w innych filmach czy w książkach, toteż wysoko oceniach filmu nie mogę.

Najważniejszym jednak jest, że film pojawił się "dzisiaj", w czasach gdy dominują puste, powarzająće utarte schematy produkcje scifi, toteż wreszcie możemy zobaczyć coś stojącego na innym poziomie artystycznym, niż kolejni Transformersi.

Wiesz, "wszystko juz bylo". W dzisiejszych czasach arcydzielo stworzyc mozna prawie wylacznie korzystajac z dorobku innych i dodajac do tego jeden skladnik od siebie, tworzacy nowa jakosc.

W Dystrykcie 9 tym skladnikiem jest moim zdaniem dokumentalna forma i sam pomysl nakrecenia filmu o kosmitach w slamsach Johanesburga.

Przy okazji, polecam obejrzenie 'Alive in Josburg', krotkometrazowy paradokument nakrecony przez Blomkampa w 2005 roku. Pomysl w nim wykorzystany zostal rozwiniety w Dystrykcie 9.

"Dystrykt 9 czerpie garściami z kultowych filmów o podobnej tematyce. W wielu recenzjach wspominano o inspiracji Muchą Cronenberga, Obcym 2 czy nawet Transformers. "

Nie widziałem filmu, ale pierwsze skojarzenie jakie miałem, jak zobaczyłem zwiastun, to 'Alien Nation' z 1988 roku. Motywy bardzo podobne: lądowanie obcych, getto i problem z integracją. Nie jest to wybitny film, ale chyba warto skonfrontować z Dystryktem.

Yet if you read some of the early reviews posted for the film, that’s the praise you’ll hear most frequently launched in its direction. The words “fresh”, “original”, “unique”, and “groundbreaking” have been used liberally in describing it and in particular its story. So I guess I’m the only one who’s seen Alien Nation?

Nie ty jedyny masz te skojarzenia :)

Polscy kinomaniacy najwyraźniej nieźle zainspirowali się Dystryktem, skoro w sieci znaleźć można takie oto filmiki:
http://operacjamnu.pl/
Chyba jako żywo wykazują podobieństwo do oryginału?

Chyba jedyny film s-f, gdzie główny bohater ma ADHD.

Ano, z początku mocno irytował, ale tak od połowy filmu przyzwyczaiłem się do tego :)

Z "ekscytującą aurą tajemniczości" to mocno pojechałeś. Wielka szkoda, że z fajnego na starcie pomysłu zrobiono rozrywkę przy popcornie z bieganiem i strzelaniem i oczywistym zakończeniem. Łudziłem się, że może mnie czymś zaskoczą, ale zaskoczyli jedynie tym, że wszystko było na koniec oczywiste i sztampowe do bólu ("Biegnij do synka, ja ich zatrzymam" - LITOŚCI!!!). Duży zawód!

Jak tylko zobaczyłem slumsy, odizolowanie, gości z MNU zabijających krewetki bo są krewetkami to przypomniał mi się Holocaust. Przypomnijmy sobie że Niemcy też w podobny sposób zabijali Żydów tylko dlatego że byli Żydami. Ciekawe jakby wylądowanie statku obcych wyglądało w przypadku Europy. Czy ludzie umieściliby krewetki w getcie czy raczej przypomnieli sobie historię II wojny światowej i pozwolili żyć krewetkom w "symbiozie" z ludźmi? Ja myśle że namawialibyśmy krewetki do "podarowania" ich technologii nam. W ten sposób wytworzył by się sojusz znany z Gwiezdnych Wojen (nikomu nie przeszkadza pochodzenie) - Ale to wszystko to tylko fantastyczne gdybanie bo albo żadnych innych form poza ziemią nie ma z kosmosie (w co wątpię) albo o nie pozwalają nam siebie odkryć albo po prostu mają gorszą technologię od nas i tak samo jak my zadają sobie pytanie "Czy jesteśmy sami w kosmosie?"

Dodaj komentarz