ENH 2010: 10 x NAJ

Data:

Dziesiąta edycja festiwalu Era Nowe Horyzonty za nami. W międzynarodowym konkursie zwyciężyła tajlandzka Zwyczajna historia, najlepszym filmem o sztuce wybrano I tak nie zależy nam na muzyce (czytaj recenzję), a w konkursie polskim wygrał punkowo-moherowy Made in Poland. W moim podsumowaniu, wzorem kolegów z Ofilmie.pl, spróbuję skupić się na nieco innych aspektach festiwalu. Zapraszam do listy "10 Naj" 10. MFF Era Nowe Horyzonty!

1. Najlepszy film festiwalu

Wybór trudny - aż dwóm filmom przydzieliłem ocenę 9/10 czyli absolutne arcydzieło, czekające w kolejce do ekskluzywnego klubu 10-tek (tę ocenę daję dopiero po powtórnym obejrzeniu po kilku latach).

Wygrywa Hadewijch Bruno Dumont (przeczytaj recenzję)


Kadr z Hadewijch

To jeden z tych filmów, przy których byłem pod wrażeniem / urokiem już od pierwszych scen. Niesamowicie sprawnie poprowadzona, bardzo ciekawa i prowokująca wiele dyskusji historia. Film, który muszę jeszcze gruntownie przemyśleć, ale już teraz uważam, że jest wielki.

Drugie miejsce, tuż za zwycięzcą, dla Kuszenia świętego Tõnu (przeczytaj recenzję). Uwielbiam takie kino - wyszukana forma (muzyka - tak genialnie dobrana do obrazu, zdjęcia - absolutnie zjawiskowe!) i nieoczywista, skłaniająca do myślenia treść. A do tego dużo absurdalnego humoru, pochodzącego pod surrealizm. Czułem tu ducha Pieśni z drugiego piętra, ale też pojedyncze sceny kojarzyły mi się rodzimym Zmruż oczy (taniec na wsi) czy Bergmanem (klasztor, rozmowy o bogu). W mojej prywatnej statystyce najlepszy film konkursu Nowych Horyzontów 2010.

Jeśli brać pod uwagę również starsze filmy wyświetlane na ENH, na podium stanąłby także Rękopis znaleziony w Saragossie Hasa, prawdopodobnie zresztą na pierwszym miejscu. Ale tego arcydzieła nie trzeba nikomu przedstawiać.

2. Największy aplauz

Zwycięzca: Wyśnione miłości Xaviera Dolana (czytaj recenzję)


Kadr z Wyśnionych miłości

Tu nie ma żadnych wątpliwości. Publiczność pokochała drugi film młodziudkiego Dolana. Może dlatego, że każdy w nim znalazł cząstkę siebie, może za wspaniałe wybory muzyczne i liczne nawiązania estetyczne do kina Tarantino, może za szczerość i brak pretensjonalności. W każdym razie wraz z pojawieniem się pierwszego napisu końcowego, publiczność w Teatrze Capitol wybuchła niemal w oklaskach, które były niezmiernie entuzjastyczne i trwały dobre pół minuty.

Dalsze miejsca:
- Phobidilia (mocno zjechana na forum ENH)
- wszystkie filmy Philipe Mory

3. Najbardziej pozytywny odjazd

Zwycięzca: Pepperminta (przeczytaj recenzję)


Kadr z filmu Pepperminta

Na początku nie mogłem się przekonać do sposobu mówienia głównej bohaterki, natłoku kolorów i ogólnej obciachowości bijącej z ekranu. Mniej więcej w połowie film chwycił i od tego czasu byłem zahipnotyzowany - scena w restauracji: genialna. Dawno nie widziałem filmu, z którego biły tak pozytywne wibracje (choć doktor_pueblo twierdzi, że film działa jeszcze lepiej na kwasie).

4. Największa osobowość festiwalu

Zwycięzca: Philippe Mora!!!


Mora w środku, z prawej ja, z lewej queerdelys

Najbardziej przebojowym gościem 10. MFF Era Nowe Horyzonty był bez wątpienia australijski reżyser Philippe Mora. Był on obecny na wszystkich pokazach swoich filmów, które zapowiadał, by po seansach długo rozmawiać z publicznością. Na koniec festiwalu spotkał się też z festiwalowiczami w Cafe Gazeta na wrocławskim Placu Solnym i to właśnie spotkanie nagraliśmy dla tych z Was, którzy nie mogli w nim uczestniczyć: Obejrzyj wideo ze spotkania Mory z festiwalowiczami w Cafe Gazeta

Niesamowicie pozytywny i kreatywny człowiek, który nie boi się ani kiczu ani obciachu i ta swoista bezwstydność jest czymś co całkowicie urzeka!

5. Najmroczniejszy matkobójca

Złoto: Brad McCullum z Synu, synu, cóżeś ty uczynił? (przeczytaj dwie recenzje: Krzyśka aka kw86 i gremlina)

Srebro: Artur z Matki Teresy od kotów P. Sali
Brąz: "Chłopak" z Łagodny potwór - projekt Frankenstein Kornela Mundruczo


Michael Shannon jako Brad McCullum

Brad wrócił z Peru i od tego czasu nie był już taki sam. Boga widział w pudełku z płatkami śniadaniowymi, a na zakładników brał flamingi. W porównaniu z cudotwórczymi możliwościami Artura czy brutalnymi, ale zwyczajnymi mordami Łagodnego potwora, McCullum zdecydowanie bryluje w kategorii matkobójcy mrocznego i najmniej zrozumiałego wśród zabójców w tegorocznych nowohoryzontowych filmach (a motyw ten potwarzał się na festiwalu zaskakująco często).

6. Najbardziej surrealistyczny odjazd

Zwycięzca: Pierwsza scena Kuszenia świętego Tõnu

Tradycyjna estońska(?) muzyka pogrzebowa i kondukt żałobny idący wzgórzem, wzdłuż plaży. W tym samym momencie pędzący z zawrotną prędkością samochód stacza się z klifu wprost do morza. Kondukt na chwilę staje, by zaraz ruszyć dalej, podczas gdy z samochodu wyłania się poraniony mężczyzna.


Rzeczony mężczyzna na plaży

Drugie miejsce: Śpiewające iguany w Bad Lieutenant: Port of Call New Orleans Herzoga.

7. Najlepszy dialog

Zwycięzca: Cała lista dialogowa z Portugalskiej zakonnicy, w tym takie kwiatki jak:

[Portugalski dżentelmen] Współczesność kiepsko znosi bezruch. Albo pójdziemy do łóżka albo Cię odprowadzę...
[Francuzka] Dobrze, ulegnijmy więc współczesności. Możesz mnie odwieźć samochodem...

Kolejne miejsca:
- Shit year

[Chłopiec sprzedający tamale] Tamales!
[Colleen] Fuck off!

(dialog powtrórzył się kilka razy w czasie filmu)

- Skowyt III Torbacze:

[Prezydent] Żadnych śladów Beckmeyera?
[Profesor Sharp] Nie, sir. Myślę, że zakochał się w radzieckim wilkołaku.
[Prezydent] Czy wilkołak jest kobietą?
[Sharp] Tak
[Prezydent] W takim razie dzięki Bogu za to.

- Szalony pies Morgan

[Aborygeński przyjaciel do Szalonego Psa] Myślę, że mój ojciec był biały.

(Szalony Pies nie uwierzył).

8. Najbardziej absurdalny efekt wizualny

Zwycięzca: Dziwny przypadek Angeliki: Fotograf unoszący się nad miastem z duchem Angeliki.

Jak nakręcić lot z duchem? To proste: pokolorować dziewczynę w Photoshopie na biało, obrócić ją wraz z głównym bohaterem o 90 stopni i wstawić na środek ekranu, przesuwając tło. Jeśli podobały wam się efekty specjalne w Birdemic, nie będziecie zawiedzeni.

Na dalszych miejscach:
- Mysz grająca rodzącego się wilkołaka-torbacza w Skowyt III (zero CGI!)
- Samotny wilk przemierzający drogę między wodą a ogniem w pierwszej części sagi o oszukanym samuraju

9. Najbardziej efektowny gwałt analny na znanym amerykańskim aktorze

Ex equo:
- Gwałt w więzieniu na Denisie Hopperze w Szalonym psie Morganie Mory
- Anal probe na Christopherze Walkenie we Wspólnocie Mory (cóż za niespodzianka!)


Dennis Hopper jako Szalon Pies Morgan

Po tych dwóch filmach zrozumiałem, że prawdziwą misją australijskiego reżysera jest wydymać Hollywood. Od tyłu.

10. Najlepsza rola przedstawiciela martwej natury

Zwycięzca: Węgiel w Le quattro volte

W tej najbardziej nowohoryzontowej z kategorii zwycięzcą zostaje konkursowy Le quattro volte, film którego wygraną w konkursie publiczności można chyba uznać za niespodziankę. Wprawdzie występujące tu w rolach głównych całkiem ożywione kozy wyróżniały się ruchliwością i strzelały miny, jakich nie powstydziłby się sam Nicolas Cage, to właśnie statyczna rola węgla okazała się najbardziej przejmującą i nowohoryzontową.


Węgiel w Le quattro volte

Na dalszych miejscach w tej kategorii:
- Dymiący komin w Ruhr Jamesa Benninga (ulubionym filmie festiwalu pani Marii Kalinowskiej)
- Martwy ptaszek w Dziwnym przypadku Angeliki najstarszego reżysera świata, Manoela de Oliveiry

Bonusowo: Najlepsza ekspozycja nagiej męskiej klaty

Zwycięzca: "Piętaszek" myjący swe piękne młode ciało w wodospadzie, w blasku australijskiego słońca w Szalonym psie Morganie.

Niestety nie udało mi się znaleźć zdjęcia tego niezwykle erotycznego aktu w Internecie.

A jakie są Wasze typy?

Od tego są komentarze...

Wielki aplauz dostał też "Zły porucznik".

Dla mnie tegoroczne ENH upłynęły pod znakiem braci Quay, którzy spełniają w miarę nieźle kryterium największej osobowości (chociaż Mora to groźny przeciwnik!), a ich filmy - surrealistycznego odjazdu.

Najlepsza rola przedstawiciela martwej natury? Oczywiście sproszkowana sperma jelenia do inhalacji w "Instytucie Banjamenta".

Genialna notka! Moje typy w dalszych kategoriach:
1. Najbardziej Zagmatwany Sposób Opisywania Filmów- Bogdan Kalinowski i jego zeszyciki pisane wymyślonych alfabetem.
2. Największe poświęcenie festiwalowe- Zła Siostra o 9.45 rano (nigdy nie odzyskane 90 minut, które mogłam spędzić w kochanym łóżeczku)
3. Najbardziej wkurwiająca reklama- Master Card
4. Najlepszy tłumacz- tłumacz Philippe Mory, który zachowywał się jakby osobiście brał udzieł w kręceniu tych filmów
5. Największy sadyzm festiwalu- zawalanie serwerów o północy i zmuszanie nas do odświeżania strony co dwie minuty przez dwie godziny
6. Najmniej zasłużone miejsce kultowe- Literatka (za drogo i mało klimatycznie, a i tak codziennie tam siedzieliśmy)
7. Największy niewypał- sztuczna plaża przy 15 stopniach celcjusza
8. Najbardziej oczekiwana część festiwalu- faceci z Nescafe z darmową kawą

Ajaj, to i moje naj:

1. Najbardziej niezrozumiany film: Kosmos. Zaraz za nim chyba Hadejwich.
2. Największe odkrycie festiwalu: Phillipe Mora.
3. Największy mój błąd: rezerwowanie filmów na 10.00.
4. Najdziwniejsza scena seksu: gwałt koszów na śmieci w "Trash Humpers", choć podobno w wielu innych filmach konkursowych też było ostro.
5. Najbardziej wzruszająca scena: narodziny embrionu w Skowycie III i jego pełznięcie do torby matki.
6. Największy odjazd wizualny: pierwsza godzina "Wkraczając w pustkę".
7. Najlepszy koncert: Baba Zula & Mad Professor.
8. Najbardziej niedoceniony film na IMDB: "Skowyt III: Torbacze" (średnia ocen 2,5, a na Filmasterze w tej chwili 7,3)
9. Najlepszy surrealistyczny odjazd: zdecydowanie bracia Quay!
10. Najlepsze filmy: In Absentia, Pieskie życie, Wtorek po świętach i Kosmos (a jakże!).

P.S. @michuk: ja nie brałem kwasu, mówiłem tylko, że by pewnie pomógł, bez pomówień proszę :)

ale Wam zazdroszczę :)

Podpisuję się pod tym :P

Michuk plagiator! Michuk plagiator!

:>

EDIT: A pardon, jak zwykle nie czytam wstępów :P

Zaraz tam plagiator. Po prostu się zainspirowałem :)
BTW, strasznie szkoda, że nie dotarłeś na ENH - byłoby jeszcze fajniej niż było. A Krzyśka tylko raz nam się na picie udało zaciągnąć :>

+1, miałam cichą nadzieję poznać Negrina na ENH a tu taki fail.

No dobra, po gruntownym przemyśleniu tematu the winners are:

1. Najlepsza impreza na festiwalu - u kosmitów oczywiście, czyli tańce z Christopherem Walkenem w "Communion"
2. Najlepsza piosenka - alkoholowy przebój Christophera Lee z "Powrotu Kapitana Niezwyciężonego"
3. Najgorszy pomysł organizatorów - retrospektywa braci Quay w małej sali (totalny brak biletów)
4. Najlepszy film - "Kuszenie świętego Toni", "Zły porucznik", "Instytut Benjamenta", "In absentia"
5. Największy wizualny odlot - "Stroiciel trzęsień ziemi", "Kinematograf"
6. Kulinarny leitmotiv ENH - naleśniki i kawa
7. Największa trauma - "I tak nie zależy nam na muzyce" przez pierwsze pół godziny.
8. Najbardziej nieodżałowany nieobejrzany film - Hadewijch
9. Najdziwniejsza sesja pytań od publiczności - wizyty braci Quay, które zamieniały się w rozmowy z prowadzącymi retrospektywę.
10. Najfajniejszy pomysł - wprowadzenia do krótkich metraży braci Quay zorganizowane przez Kubę Mikurdę.

2. Najlepsza, zgadzam się, ale nabardziej rozwalająca jest zdecydowanie pierwsza pieśń prezydenta z tegoż samego filmu (złożona z jednego słowa). Cala sala na niej płakała. Swoją drogą Niezwyciężony jest jedynym filmem spośród widzianych przeze mnie na Erze, który naprawdę chcę mieć na DVD.

Tak, na mojej projekcji też wszyscy wyli z radości na piosence prezydenta. Częściowo pewnie dlatego, że to była pierwsza piosenka w filmie, jak grom z jasnego nieba i od razu taka odjechana. W pełni się z Tobą zgadzam, "Niezwyciężony" rządzi :)

Ja też żałuję, ale abstrakcyjne zapalenie płuc nie wybiera :) (Względnie: nie wybiera, jeśli z chorobą przez tydzień zwiedzasz obcy kraj).

@Esme
Wiesz, my to akurat możemy na siebie wpaść na jakimś warszawskim seansie ;) Już nie mówię, że na WFF. (Marginesem, ktoś z Was celuje w AFF? Bo ja do tej pory nie planowałem, ale chyba będę sobie musiał odbić roczną dawkę Wrocławia).

@Michuk
A bo Krzyśka to w ogóle syndrom wieku starczego dopadł. Już pierwszego dnia mi narzekał :P A Wy to podobno na niezłych stymulatorach jechaliście, co? :>

Ja, jako Wrocławianin, na American Film Festival na pewno będę, szczególnie że zapowiada się całkiem ciekawie.

@Negrin toteż w związku z niespełnieniem się cichej nadziei na spotkanie na ENH pozostaje mi cicha nadzieja na wpadnięcie na siebie gdzieś w warszawskim kinie ;)

Na AFF będzie ciężko. WFF (na który chcę iść) w tym roku w terminie 8-17 października a AFF 20-24, co oznacza prawie miesiąc urlopu. Nie wiem czy mój szef jest na tyle wyluzowany.

Stymulatory? Pomówienia. Miłość do kina dodawała nam skrzydeł ;)

A bo Krzyśka to w ogóle syndrom wieku starczego dopadł.

I kto to mówi? :P

Już pierwszego dnia mi narzekał :P

Oczywiście tego, że już następnego dnia kryzys mi przeszedł i większość z ponad 40 filmów przyjąłem dzielnie (i chętnie) na klatę już nie pamiętasz :)

A Krzyśka tylko raz nam się na picie udało zaciągnąć :>

Taa, sorry za to, ale do tej waszej Literatki to mi jakoś strasznie nie po drodze było :), bo albo kończyłem Nocnym szaleństwem w Capitolu i pokusa wskoczenia w pobliski autobus nocny do domu była za duża albo wolałem podskoczyć do Arsenału, żeby zjeść jakąś kiełbasę i wypić piwo za rozsądną cenę. No i nie należy zapominać, że w tamtejszej strefie dla "VIPów" dawali darmowe absoluty z sokiem żurawinowym... ;)

Dla mnie wybitnymi filmami festiwalu pozostają: "Łagodny potwór - Projekt Frankenstein" Mundruczo, " Hadewijch" Bruno Dumonta, "Dzień, w którym Bóg odszedł" Philippe'a Vana Leeuwa oraz "Mama" Nikolaya Renarda, Yeleny Renard.

Bardzo dobrze wspominam, podobnie jak doktor pueblo, koncert zespołu "Baba Zula & Mad Professor".

Poza tym dużo , bardzo dużo pozytywnej energii, zresztą jak zawsze, wywożę z tego festiwalu.

Dzięki za rozmowy i spotkania !

Najlepszym cyklem było zdecydowanie "Nocne szaleństwo". Zarówno filmy Phelippe Mory jak i kino samurajskie pozwalały odetchnąć po dniu ciężkich prób ogarnięcia kina festiwalowego.

W kategorii "najgorzej ubrani" zdecydowanie wygrywają bohaterowie filmów tureckich ubrani w nieco zmechacone, pstrokate sfeterki.

W "Le quattro volte" zdecydowanie lepiej wypadło drzewo.

Najlepszy cykl? Serio? :) Podstawowym zadaniem Nocnego Szaleństwa jest zrelaksować i pozwolić odpocząć szarym komórkom (i nerwom) i z tego zadania każdego roku, lepiej lub gorzej (jak dotąd zdecydowanie najskuteczniej w Cieszynie przy okazji filmów Takashiego Miike) się wywiązuje. Ale w żadnym wypadku nie określiłbym go z tego powodu najlepszym cyklem. To dla mnie jedynie wentyl, pozwalający spuścić z siebie całodniowe napięcie (różnego typu) jakie się zebrało po obcowaniu z różnymi filmowymi ekstremami. Tym bardziej cenne, jeżeli się zaliczało po 5 seansów dziennie. Ale najlepszym cyklem jest dla mnie zdecydowanie Panorama Kina Światowego, będąca ENH w pigułce, bo oferuje zarówno kino trudne w odbiorze dla widza, czasami niedalekie od ekstrem konkursowych, jak i filmy miłe, lekkie i przyjemne, pozwalające się odprężyć podczas seansu.

Dodaj komentarz