Miłości wyśnione wśród drzew

Data:

Nowe Horyzonty. Dwa filmy. Konkursowy Wśród drzew Angelosa Frantzisa i Wyśnione miłości, druga fabuła Xaviera Dolana. Oba traktują o miłosnych trójkątach, ale w jakże różny sposób.

Frantz stawia na dosłowność, pokazanie na ekranie pasji, podniecenia, niesamowitego wręcz pożądania, w sposób naturalistyczny. Mamy w tym filmie scenę masturbacji męskiej ze zbliżeniami na penisa i z widownią w postaci drugiego mężczyzny. Mamy seks oralny między dwoma mężczyznami, który mimo że filmowany pod wodą w żaden sposób nie może zostać nazwany "erotyką" -- to twarde porno. Mamy w końcu końcową scenę miłosnego trójkątu, gdzie napalone nastolatki uprawiają dziki seks na plaży.


Trójka bohaterów Wyśnionych miłości, z lewej sam Dolan

Dolan z kolei w swoim filmie nie pokazuje żadnego zbliżenia między głównymi bohaterami (mamy tylko kilka scen nieudanego seksu między nimi a przypadkowymi partnerami, przedstawionych jednak bez wulgarnej dosłowności). Koncentruje się bowiem mniej na pożądaniu (choć ono jest w sposób oczywisty obecne), a bardziej na tytułowej miłości. Miłości wyśnionej, więc z założenia pięknej, czystej i nierealnej.

W obu jednak filmach jest pewien element wspólny. W związku będący trójkątem, zawsze jedna osoba jest poszkodowana, wykluczona. Tam gdzie pojawia się autentyczne uczucie, nie ma miejsca dla trzeciej osoby.

O "Wśród drzew" napisałem po seansie w ten sposób:

Młodzi ludzie mieszkają w lesie i uprawiają miłość. W różnych konfiguracjach - pani z panem, pani z drugim panem, pan z panem... Jednak żadna z nich nie satysfakcjonuje nikogo w pełni, zawsze jest ktoś pokrzywdzony. Na szczęście w końcu trójka przyjaciół odkrywa to co nieuniknione: seks daje spełnienie tylko w trójkącie, nigdy w duecie. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Po entuzjastycznej i pięknie szczerej recenzji Krzyśka doszedłem jednak do wniosku, że oceniłem obraz Frantzisa niesprawiedliwie. Nie można mu odmówić emocjonalności. Film kipi wręcz erotyką, a relacje między bohaterami (mimo że sprowadzone prawie całkowicie do seksu) wydają się prawdziwe. To co odrzuciło mnie w konkursowym filmie to forma: amatorska kamera (a dokładnie apatat fotograficzny z funkcją nagrywania obrazu), koncentracja na narządach płciowych zamiast na twarzach bohaterów, które to jednak mimo wszystko lepiej pokazują uczucia.

Dolan w dziedzinie formy nie ma sobie równych wśród pokolenia reżyserów Under 21. Jego kino (mówię tu nie tylko o "Wyśnionych miłościach" ale również o wcześniejszym Zabiłem moja matkę) to połączenie formy charakterystycznej dla Quentina Tarantino (genialny wręcz dobór piosenek do obrazów, stosowanie wielu spowolnień i focus na twarze bohaterów, wizualne gloryfikowanie prostych czynności wykonywanych przez postacie) z przenikliwością Solondza w pokazywaniu międzyludzkich reakcji, tej gry prowadzonej nieustannie przez bliskie sobie osoby.

Dolan przekonał mnie własnie dzięki formie, która u Frantzisa zniechęciła mnie do zaangażowania się w historię i głębsze przeniknięcie w życie bohaterów. Jednocześnie mam świadomość, że "Wśród drzew" może być filmem prawdziwszym, bo dzięki naturalizmowi (aktorzy faktycznie mieszkali razem w namiotach, na leśnej wyspie, przez całe dwa miesiące kręcenia zdjęć) koncentrujemy się tu na pierwotnych emocjach, nie zastanawiamy się czy to co widzimy to rzeczywista historia czy tylko gra.

W tej konfrontacji wybieram zdecydowanie piękną formę - to ona stanowi dla mnie istotę kina, bo kino nie musi być stuprocentowo realne, żeby wstrząsać i poruszać. I czekam na kolejne dzieła Dolana, mam nadzieję, że jeszcze dojrzalsze niż to co pokazał do tej pory. Być może rośnie na naszych oczach nowa supergwiazda, łącząca z niebywałą gracją nowohoryzontowość i mainstream, jakkolwiek niewiarygodnie to może zabrzmieć dla uczestników festiwalu Era Nowe Horyzonty.

A Frantzowi radzę zainwestować w kamerę.