Plaże Agnès Vardy

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

Agnès Varda, ikona francuskiej nowej fali, pojawiła się po raz pierwszy na festiwalu filmowym Era Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Trzy lata temu Roman Gutek przygotował festiwalowiczom retrospektywę twórczości artystki (z czego skorzystałem zapoznając się z jej twórczością). W tym roku Agnès przywiozła do Wrocławia oprócz siebie również swój najnowszy film, autobiograficzne (ale na typowo vardowski sposób) "Plaże Agnès".

Na wczorajszej konferencji prasowej (która bardziej przypominała jednak -- na szczęście! -- zwykłe spotkanie z publicznością) Agnès opowiadała o tym co ją aktualnie inspiruje. Od kilku lat zamiast filmów tworzy instalacje, m.in. głośną "Utopię", gdzie w czterech ścianach rozsypała 70 kilogramów ziemniaków, co miało symbolizować koncentrację na ludziach ubogich (Varda przyznaje się -- oprócz innych rzeczy -- do "fascynacji" ubóstwem). Roman Gutek ochoczo zaproponował od razu powtórzenie tej wystawy we Wrocławiu, na co Agnès (być może kurtuazyjnie) przytaknęła.

Varda opowiadała długo i ciekawie nie tylko o swojej pracy. Widać, że w miarę upływających lat krystalizują się poglądy na życie, na kino i inne kwestie (jak feminizm) i odpowiadanie na różnorodne pytania nie było dla niej żadnym problemem. W poniższym krótkim filmie jaki udało mi się nakręcić Agnès opowiada o (niewielu) związkach z naszym krajem:

Varda to jedna z pierwszych kinowych eksperymentatorek. Zawsze przełamywała schematy kina. Na samym początku swojej kariery zdefiniowała nowy gatunek "cinecriture" -- będący czymś pomiędzy filmem a literaturą (narrator komentuje na bieżąco działanie bohaterów, przez co mamy miejscami wrażenie obcowania z dokumentem, a nie filmem fabularnym) -- i tego stylu trzymała się przez lata. Również najnowszy film, "Plaże Agnès" jest "opowiadany", w większości przez samą reżyserkę.

Agnès Varda mówi, Roman Gutek słucha:

Plaże Agnès to najprawdopodobniej ostatni film Vardy. Podsumowuje w nim ona, mówiąc często bezpośrednio do kamery, swoje życie, zarówno prywatne jak i zawodowe. Na to drugie składa się przede wszystkim kariera fotografki (Varda była jako reporter m.in. w Chinach podczas rewolucji kulturalnej oraz na Kubie w momencie jak dochodził do władzy Fidel Castro) oraz reżyserki.

W filmie, który tylko częściowo można nazwać dokumentem, wiele scen zostało zainscenizowanych, na podstawie fotografii i wspomnień Agnès. Poznajemy więc jej dom dzieciństwa, zarówno ten prawdziwy, w którym mieszka obecnie kolekcjoner miniaturek taboru kolejowego ("robię to dla zysku, traktuję to jako świetną inwestycję"), jak i ten -- również prawdziwy, ale dawny, odtworzony na potrzeby filmu. Poznajemy ludzi, których Varda spotkała na swojej drodze, z jednej strony cichych bohaterów jej sztuki - sąsiadów, rodzinę, czasem osoby zupełnie przypadkowe, z drugiej takich bohaterów popkultury jak Harrison Ford (wtedy młody i zupełnie nieznany, odrzucony po pierwszych przesłuchaniach do jedynego hollywódzkiego filmu reżyserki, zresztą nieukończonego z powodu braku budżetu) czy Jim Morrison, który bez zapowiedzi przyjechał z kolegami z The Doors na plan zdjęciowy innego filmu, we Francji.

Ważną część filmu stanowią też archiwalne zdjęcia z planów filmowych Vardy, m.in. Cleo od 5 do 7 (http://filmaster.pl/film/cleo-de-5-a-7/) i Stworzenia (http://filmaster.pl/film/les-creatures/) oraz jej męża, Jacques Demy, głównie Parsolki z Cherbourga (http://filmaster.pl/film/les-parapluies-de-cherbourg/). Szczególnie zabawny jest autoironiczny komentarz Vardy na temat swojego sukcesu w Cannes w 1962 roku, gdzie jako zupełnie nieznana reżyserka nominowana była do Złotej Palmy za Cleo.

Varda wspaniale połączyła wszystkie te wątki, tworząc całościowy film autobiograficzny, który ogląda się z ogromnym zainteresowaniem. I nic w nim nie razi. Nawet gadający tekturowy kot, ironicznie komentujący monologi reżyserki.

Wielkie brawa za świetną formę i kolejny wspaniały film. Czy ostatni? Varda zapytana o to wprost odpowiedziała wymijająco. Obecnie koncentruje się na instalacjach (z których kilka sfilmowała w "Plażach"), ale nie wyklucza, że "w ciągu tych kilku lat, które jej jeszcze pozostało" wpadnie na jakiś wart sfilmowania pomysł i wtedy: strzeżcie się!

A znasz jej wcześniejsze filmy? Możesz jakieś polecić? Ja widziałem tylko "Kłamliwy dokument" i "Czarne Pantery".

Właściwie wszystko Vardy co oglądałem było na swój sposób wyjątkowe. Najbardziej podobało mi się chyba Szczęście (chyba najdłużej zostało w pamięci -- ten film wzbudził w swoim czasie ogromne kontrowersje, bo poszedł mocno na bakier z powszechnie uznawaną moralnością), potem Cleo od piątej do siódmej (wybitna Corinne Marchand), a potem dokument Agnès V. o Jane B (o aktorce i ciekawej kobiecie, przy okazji matce Charlotte Gainsbourg z Antychrysta). Pożyczony mam właśnie na DVD pierwszy film Vardy: La Pointe-courte z 1954 roku (prawie nikt go nie widział, nawet na IMDB :>) -- zobaczymy czy już od początku Agnes miała swój własny styl.

Najbardziej podobały mi się jednak Plaże, to takie podsumowanie jej życia, twórczości. Dociera/działa na pewno jednak lepiej gdy zna się już inne filmy tej reżyserki oraz jej męża, Demy.

No właśnie, Plaże są świetne, bardzo pomysłowe, ale żeby je w pełni docenić na pewno wypadałoby wiedzieć coś więcej o francuskiej Nowej Fali, no i znać więcej filmów Agnes. Będę ich wypatrywał w telewizji, bo chyba innych szans nie mam (ENH zrobiła przegląd 3 lata temu i to se ne vrati)

Ostatnio na brytyjskim LoveFilm pojawiło się kilka filmów Vardy w nowych wydaniach na DVD. Stąd udało mi się obejrzeć kilka wcześniej niedostępnych dzieł. Może Gutek zrobi jakąś antologię -- chociaż z pięcioma tytułami, to już byłoby coś...

Mnie ujęło jej niezwykłe ciepło i bezpretensjonalność, dystans do siebie pełen subtelnej ironii, widoczny już w pierwszej scenie.
Dzięki michuk, między innym dzięki Tobie nie przegapiłam tego filmu!

Dodaj komentarz