"Żyć" [Sputnik 2010]

Data:
Ocena recenzenta: 8/10

"Żyć" jest rosyjskim filmem artystycznym o dwóch facetach uciekających przez las.

Na tym właściwie można by zakończyć recenzję -- wiemy już bowiem o filmie Bykowa prawie wszystko:
- jest to film z kategorii "o życiu"
- bohaterowie maja niezmiennie zmęczone twarze,
- temat pogoni jest oczywiscie metaforą służącą przede wszystkim za pretekst do filozoficznych dywagacji,
- w drodze obaj przejdą wewnętrzna przemianę, poznają prawdziwego siebie, ba, może nawet staną się lepszymi ludźmi?
- na koniec filmu należy oczekiwać ostatecznej konfrontacji postaw i podejmowania decyzji, które zaważą na reszcie życia ich obu.


Michaił (Władysław Tołdykow) i Andriej (Denis Szwiedow) w "Żyć"

Prawda, ale... to rzeczywiście prawie wszystko. A prawie robi różnicę. Choćby taką, że z tej historyjki w punktach można by zrobić film zarówno zły jak i wybitny. Z każdej historyjki można zrobić film zły lub wybitny, ale z tej zwłaszcza.
A "Żyć" jest filmem cholernie dobrym. A może inaczej: cholernie celnie trafia w mój spaczony gust. Z jakiegoś powodu przejmują mnie historie życiowych przegranych skaczących sobie do gardeł, by chwile potem dyskutować o tym, czym jest człowieczeństwo. Doceniam też tę piękną bylejakość rosyjskiego kina.

Powróćmy na chwilę do człowieczenstwa. Naprawdę tylko na chwilę, bo... Bykow wydaje się mówić: "człowieczeństwo nie istnieje". W poczuciu zagrożenia, w strachu, w bólu, w samotności nie jesteśmy ludźmi - raczej inteligentnymi zwierzętami dla których jedynym priorytetem jest ratowanie własnej skóry. A jeśli raz zdradzimy (choćby przed sobą) tę naszą nieludzkość, pozostaje ona z nami na stałe, nie pozwalając żyć. I taki morał wysnuwa się po przeanalizowaniu dyskusji i czynów Michaiła i Andrieja.

Ale nie morał, jeśli jest tu ogóle jakiś morał, sprawił ze zachwycilem się debiutem Bykowa. Bo zachwycilem się rzeczami bardziej prozaicznymi niż dywagacje nad istotą człowieczeństwa. Zdumiewa przede wszystkim doskonałe dopasowanie formy opowieści do treści jakie ona przekazuje. Film jest brudny, chaotyczny, ale to chaos pozorny, operator jest pod kontrolą i potrafi zaserwować nam znienacka poetyckie wręcz zbliżenie na jakiś przydrożny krzak czy powalić piękną panoramą. Tak samo bohaterowie po godzinach morderczego biegu i ukrywania się wśród przyrody dzikiej i nieokiełznanej, gdzie jeden nieopanowany ruch może oznaczać kulę w łeb, nagle zatrzymują się by w jakiejś wyrwie w ziemi poprowadzić tarantinowski niemal spór o sens istnienia. A jakby tego było mało, "Żyć" to również po prostu dobry, choć niskobudżetowy, thriller. Im dłużej oglądamy zmagania Michaiła i Andrieja z prześladowcami oraz -- a może przede wszystkim -- ze sobą nawzajem, tym bardziej kibicujemy im, żeby jakimś cudem wyszli z tego zamieszania żywi.

Jeśli tak wygląda cały konkurs tegorocznego festiwalu "Sputnik nad Polską" to jestem pod wrażeniem zarówno udanej selekcji jak i nowego kina rosyjskiego w ogólności.

Film obejrzałem na pokazie prasowym zorganizowanym przez festiwal "Sputnik nad Polską", którego Filmaster jest patronem medialnym. Więcej o festiwalu dowiecie się na jego stronie domowej, na blogu oraz na Facebooku.