michuk

napisał o Na końcu świata

Dość tradycyjnie ale z rozmachem nakręcony film o rywalizacji i pasji z powojennym lagrem w tle. Przekonujące aktorstwo pozwala uwierzyć w te nieco przekombinowana historie.

Ten film mi się strasznie skojarzył z Cyrulikiem Syberyjskim, mimo różnicy w epokach historycznych. Chodzi mi o to, że Michałkow popełnił błąd, robiąc zbyt amerykańską historyjkę o Rosji, serwując przy tym strasznie gorzki, nieamerykański koniec. Uchitel przeciwnie - przez większość filmu był dość konsekwentnie rosyjski, by podać banalne, amerykańskie zakończenie. Z zupełnie innej beczki: podziwiam sprawność Rosjan, przy pokazywaniu dość ciemnej strony swojej współczesnej historii tak, aby wszyscy bohaterowie byli pozytywni przez tragizm swoich losów.

W zakończeniu przeszkadzało mi przede wszystkim to ze zostało ono przeczytane. To film do cholery!

Jak ktoś słusznie po projekcji zarzucił, zakończenie było klasycznie amerykańskie - cukierkowy happy-end.