michuk

napisał o Wielkie złe wilki | Duże złe wilki

Za dużo bezsensownej przemocy, zbyt przewidywalnie. Na plus poczucie humoru, choć ono robiłoby większe wrażenie gdyby sam film był dobry. Raczej nie ma powodu, żeby iść do kina.

Oj, bo Ty jesteś taki wrażliwy (nie, żeby było w tym coś złego). Jak ktoś nie jest, to jak najbardziej jest po co iść do kina. :)

Ale jest tona juchy ze zbliżeniami na flaki jak u Fulciego, czy raczej delikatnie? Bo nie wiem, czy brać twój komentarz za rekomendację.

Borys generalnie nie przepada za przemocą. Film jest brutalny i momentami dość krwawy, ale do horroru mu daleko. Za rekomendację musi Ci wystarczyć "Quentin Tarantino Calls Israeli Thriller ‘Big Bad Wolves’ the “Best Film of the Year"". Widzieliśmy ten film mniej więcej w tym samym czasie (w Busan leciał bodajże 11 października, ja widziałam 13) więc nie miałam pojęcia, że Quentin poleca, ale oglądając to, myślałam o nim. Nie bez powodu.:D

Toś trafiła. Edkrak raczej fanem Tarantino nie jest...

Aż tak się nie interesuję gustem edkraka. :) W takim razie niech mu to starczy za antyrekomendację.

Nie no, ja nawet lubię oglądać filmy Tarantino, tylko że na pewno nie jestem wobec niego bezkrytyczny i zdarza mi się go zjechać za przesadne kopiowanie.

Nie przepadam za przemocą gdy nic za nią nie stoi. U Tarantino przemoc to forma, rodzaj pastiszu. Gdzie indziej, np u Haneke-go, przemoc ma wyśmiać widza albo skupić jego uwagę na czymś ważnym. W "Dużych złych wilkach" miałem wrażenie, że reżyser próbował zrobić komedię w stylu Tarantino, ale zabrakło mu dystansu (jak w Rejsie normalnie) bo za bardzo lubi brutalność dla samej brutalności. I wyszło drętwo. Tak "prawie" poważnie. Po filmie pozostał mi absmak, jakby powiedział to Prezes.

No ja bym nie powiedziała, że nic za tą przemocą nie stoi. Jak najbardziej składa się ona na formę. Komedią też bym "Wielkich..." nie nazwała. Groteską może. Albo baśnią Braci Grimm, jeśli już. Kwestia indywidualnego odbioru zapewne.